Dzisiaj bardzo długi więc życzymy przyjemnego czytania. A, i pamiętajcie CZYTASZ - KOMENTUJESZ. Chcemy zobaczyć ile osób tu zagląda i czy w ogóle jest sens pisać dalej.
-------------
*JESSICA*
Budzik
zadzwonił o 6 rano. Szybko go wyłączyłam żeby nie budzić
Klaudii. W końcu do pracy idziemy dopiero na 11, ale ja wolę
wszystko rano przygotować, a jej dam spać. W końcu wczoraj dopiero
przyjechała, a tyle atrakcji na raz jej zafundowałam. Nigdy nie dam
spokoju moim bliskim. Nie, to nie dla mnie. Ja się muszę ciągle
ruszać. Nie ma leniuchowania. - pomyślałam i pomału wstałam z
łóżka. Rolety miałam zasłonięte. Stwierdziłam, że nie będę
ich ruszać. Ściany miałam pomalowane na kolor biały, a drzwi były
czerwone, więc nie trudno je zauważyć nawet w ciemnym pokoju,
który mimo braku światła wydawał się jasny. Zgarnęłam jakieś
ciuchy z krzesła i skierowałam się ku drzwi.
-
Cholera! - wrzasnęłam. Wjechałam z drzwi. Chyba mam złamany noc.
Boże. - O fuck! Pewnie obudziłam Klaudię - pomyślałam. Tym razem
zapaliłam światło i pomału się odwróciłam zerkając na jej
łóżko.
-
Uff.. na szczęście jeszcze śpi. - mruknęłam.
Wychodząc
z pokoju zgasiłam światło i skierowałam się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam się i
poszłam do kuchni w celu zrobienia jakiegoś śniadania. Prawie
zapomniałam! Klaudia pewnie jeszcze śpi. Pobiegłam szybko do
pokoju i wskoczyłam jej na łóżko.
-Pani
Malik! Pani Malik! Czas wstaaaaać! - krzyczałam i skakałam po
łóżku.
*KLAUDIA*
-
Mamo! Nieeee! Proszę nie odchodź! Proooszę! Nie zamykaj oczu!
-
Kochanie, nie. Już na mnie czas. Ty za to masz jeszcze całe życie
przed sobą. - usłyszałam. - Łap każdą okazję jaka nadarzy Ci
się na Twojej drodze. KAŻDĄ! Rozumiesz? Każdą! Sama wiesz jak
bardzo kochasz przygody, wyzwania. Jesteś odważna. - dodała.
Poczułam
się lepiej jak usłyszałam jej słowa. Ona wiedziała jak mnie
podnieść na duchu.
-
Mamo, ale jeszcze nie teraz. Proszę. Poczekaj. Jeszcze są jakieś
szanse. - szłam w jej stronę. Chciałam ją przytulić, ale nagle
poczułam jak cały świat wariuje.
-
Pani Malik! Pani Malik! Czas wstaaawaać! - usłyszałam.
Co?
Jaka Pani Malik? O co tu chodzi? Całe łóżko się trzęsło. O
nie. To znów ten sen. Tylko nie to. Kiedy to się skończy? Gdzie ja
jestem? Jaka pani Malik? Co? Nakryłam na siebie kołdrę w celu
dalszego leniuchowania.
-
Nie ma spania! Dziś idziemy do pracy. Come on! Chodź! Dalej.
Wyskakuj z tego wyra. Trzeba coś zjeść i się uszykować. - dalej
ciągnęła ten swój monolog ściągając ze mnie kołdrę.
-
No dobra, dobra. Już wstaję. Daj mi chwilę. - mówiłam
zachrypniętym głosem. Nienawidzę tego mojego rannego głosu. Jest
taki, taki męski. Może mam trochę zainteresowań męskich, ale to
raczej po tacie, którego już dawno ze mną nie ma. Ale to nie
zmienia faktu, że nadal jestem płcią piękną.
-
Klaudii, idź do łazienki się przygotuj, a ja zrobię jakieś
śniadanie, hmm? - zaproponowała wychodząc z pokoju.
Sięgnęłam
do moich toreb w celu wyciągnięcia jakiś ubrań. Jeszcze nie
zdążyłam się rozpakować po wczorajszym przylocie.
Sprawy
w łazience zajęły mi jakieś 20 minut. Jak na mnie, to sukces.
Zbiegłam szybko po schodach. Ledwo przekroczyłam próg kuchni, i
już poczułam zapach naleśników.
-
Mmmmm... tęskniłam za tym. - chyba ją przestraszyłam, bo aż
podskoczyła.
-
Jezu! Kobieto. Nie możesz schodzić głośniej? Przez Ciebie nie
dożyję 30. - zaśmiała się.
-
Dobra, dobra. Nie marudź. Gdzie masz te naleśniory?
-
Masz, z serem i bitą śmietaną. - przysunęła do mnie talerz. -
Tak jak lubisz. -dodała.
-
Omnomnomnomn. Kocham Cię!
-
Tak, tak. Jasne. Kochasz bardziej jedzenie. - odpowiedziała
jednocześnie sięgając po swoją porcję.
-
No eeeej. Przecież ten Najal czy jak on tam ma, też kocha jedzenie,
a ma niezłą paczkę przyjaciół. - zaczęłam się wymądrzać.
-
Buhahahahaha, kto?
-
No Najal? Yyyy .. - zaczęłam się zastanawiać czy czegoś nie
pomyliłam. O fuck. Chyba on ma jakoś inaczej na imię.
-
Oj kochanie, kochanie. Niall! Niall! Czaisz? Tak, tak. Ma przyjaciół,
bo akceptują go całego.
-
Nie, no serio mówisz? Przecież ja Cię akceptuję. Nawet to, że w
dzieciństwie jadłaś chrupki dla mojego psa. - dodałam wkładając
kawałek naleśnika do ust.
-
Oh god. Jeszcze to pamiętasz? Mniejsza z tym. Jedz, bo musimy zaraz
wychodzić.
Naczynia
włożyłam do zmywarki i pospiesznie założyłam niskie conversy.
Jakieś
40 minut później byłyśmy pod hotelem. Na ulicach siedziało
mnóstwo dziewczyn, to zapewne ich fanki, bo tylko one są do tego
zdolne.
-
Jess, czy Ty to widzisz? - nie odwracając wzroku od nich próbowałam
rękoma znaleźć swoją przyjaciółkę.
-
Tak, widzę. To Directioners. Największe fanki na świecie jakie
mogą być. Widzę je często w telewizji, bo tylko one potrafią w
deszczu spać pod gołym niebem. - opowiadała mi.
Mimo,
że kojarzę ten zespół od nie całej doby, to nawet się z nimi w
pewien sposób związałam. Muszą być na prawdę niesamowici skoro
tyle nastolatek aż tak się poświęca. Na moje szczęście nie będę
musiała siedzieć na ulicy, tylko będę chodzić po hotelu.
-
Jess, a czy mogę się trochę z nimi pobawić? - dodałam wchodząc
do hotelu.
Oczywiście
nie weszłam od tak sobie. Najpierw ochrona musiała odsunąć
wszystkie dziewczyny od drzwi. Pokazałyśmy przepustki i
skierowałyśmy się ku recepcji. Ona coś tam gadała z niejaką
Kate, a ja poczułam jak ktoś mnie chwyta z nogi. W ułamku sekundy
się odwróciłam i spojrzałam na buty. To było jakieś małe
dziecko. Najsłodsze jakie widziałam.
-
Lux! Lux! Gdzie jesteś? - usłyszałam.
To
zapewne jej mama, albo opiekunka. - pomyślałam. Lux, bo pewnie tak
ma na imię mały szkrab, od razu wyciągnęła do mnie ręce. Bez
wahania wzięłam ją na ręce i usiadłam na kanapie, w holu.
-
Oh Luuuux! Gdzie Ty się podziewałaś? - siadając obok mnie
powiedziała do małej muszelki śliczna i młoda kobieta.
-
Pani jest pewnie jej mamą, zgadza się? Mała znalazła mnie przy
recepcji i wskoczyła mi szybko na ręce. Niech się pani nie martwi,
wokół jest pełno ochroniarzy. - uspakajałam ją. - Jestem
Klaudia. - wyciągnęłam rękę.
-
Miło mi, jestem Lou. - ścisnęła moją dłoń. - Tak, jestem jej
matką. Dziękuję, że się nią zaopiekowałaś. Niall się nią
opiekował, ale Lux mu uciekła. W sumie, to nie pierwszy raz. -
zaśmiała się.
-
Niall? Niall? To ten co kocha jedzenie, tak? - zgadywałam.
-
Hah, Directioners? Tak. Niall uwielbia jedzenie. Mógłby jeść cały
dzień i noc. Jak się tu dostałaś? - spytała Lou.
-
Wprawdzie, to nie jestem Directioners, ale kojarzę chłopaków.
Wczoraj przyjechałam do przyjaciółki, to ona kojarzy ich
wszystkich, i wie co uwielbiają. - wskazałam palcem na Jess. - Nie,
nie. My będziemy kelnerkami. - szybko dodałam.
-
Fakt, to teraz rozumiem. - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jaka
ona śliczna. Teraz widać po kim Lux odziedziczyła urodę.
-
Klaudia! Gdzie jesteś? Musimy iść! - usłyszałam głos mojej
przyjaciółki.
-
Tu! Jess! Tutaj! Chodź! - machałam jej przez cały hotel. Dziwne,
że nawet nie zorientowała się, że odeszłam od niej.
Widziałam
już jej wyraz twarzy z daleka. Jej oczy były jak pięciozłotówki.
Uśmiech? Od ucha, do ucha. Chyba się zaczerwieniła.
-
No, więc to jest Lou. Ty ją chyba bardziej kojarzysz ode mnie. -
zaśmiałam się równo z matką małego szkraba.
-
Hah, tak, tak. - wydusiła z siebie. W końcu.
-
No nic. - powiedziała wstając z kanapy. -Tutaj masz mój numer jak
coś, to dzwoń. - wręczyła mi kartkę Lou. Ja muszę iść
nakarmić małą. Trzymajcie się. - przytuliła nas obie.
Pożegnałam się szybko z Lux i zaciągnęłam przyjaciółkę na
kanapę, bo wyglądała jakby miała zemdleć.
-
Jezu! Kobieto. Może byś coś powiedziała? - mówiłam do niej,
równocześnie pukając ją w czoło.
-
Eeeeeee... Czy Ty wiesz z kim przed chwilą gadałaś? - Chyba doszła
do siebie. Może uda mi się z nią normalnie pogadać.
-
Eeee? Z Lou? Mamą Lux? Ponoć Niall się nią opiekował, tylko mała
mu uciekła.
-
Co?! Niall?! Oh God. Kobieto. Powinnaś skakać z radości.
-
Dobra. Mniejsza z tym. Daj mi mp3. Muszę trochę posłuchać ich
piosenek. - szybko powiedziałam wstając z kanapy. Jess ruszyła za
mną.
-
Masz, ale miej jeszcze jakikolwiek kontakt ze mną. - zironizowała.
-
Nie marudź, kochana. Chyba muszę znać jakąś piosenkę.
Wsiadłyśmy
do windy. Wcisnęłam guzik z numerem 6 i usiadłam na ziemi.
-
Ty to się jednak nie zmieniłaś. Zawsze masz te jakieś swoje
dziwactwa. - słyszałam, że ona coś tam gadała, ale nie zwracałam
na nią większej uwagi.
Postanowiłam
napisać do Lou. Może, to dziwne, ale potrzebowałam jakiegoś
kontaktu z kimś kto nie jest Directioners, i nie jara się tym, że
przed chwilą gadałam z mamą Lux.
"Może,
to dziwne, że piszę, ale chciałam się dowiedzieć paru rzeczy o
chłopakach. Z Jess, moją przyjaciółką dziś się chyba nie
dogadam -.-' Powiedz mi. Czy muszę być sztywna? Nie mogę normalnie
zagadać do chłopaków? God. Jakie dziwne pytania zadaje, ale no po
prostu.. dziwnie się czuję. Nie wiem czy oni są wyluzowani czy są
jak zwykłe gwiazdeczki. Xoxo"
Wysłałam.
Trochę
dziwny SMS. Zabrzmiał jakbym się przejmowała. Jakbym liczyła, że
coś się stanie. Nie wiem co właśnie mi się kręci w głowie.
Jest.
Dojechałyśmy.
-
Teraz szukaj pokoju o numerze 459. Tam są rzeczy na przebranie. -
wyciągnęła słuchawki z moich uszu i zaczęła się rozglądać.
-
No okej, okej. -odgarnęłam włosy i szłam dłuuugim korytarzem.
-Baby
you light up my world like nobody else. - zanuciłam sobie.
Chwila, chwila.
Czy to nie jest jedna z piosenek One Direction? Możliwe.
-
Jest! -wykrzyczała na cały hotel Jess.
-
Keep calm, kobieto. - uśmiechnęłam się do niej.
Weszłyśmy,
przebrałyśmy się i po 20 minutach znów siedziałyśmy w windzie.
Do
Jess zadzwoniła mama. Coś tam uzgadniały ze sobą w sprawie
noszenia tego jedzenia.
Poczułam
wibracje w prawej kieszeni. O, to pewnie Lou. Nie myliłam się.
Odpisała mi. Boże. Czułam się jak jakaś napalona fanka, bo ręce
trzęsły mi się jak nigdy w życiu. Nawet na maturze nie byłam tak
zdenerwowana. Może dlatego, że byłam wtedy przygotowana? Nie wiem.
"Hah,
ze spokojem. O ile mi wiadomo, to nie ma być chłopaków wtedy w
pokoju, ale bądź czujna :D Hmm .. bądź sobą. Nie, nie bądź
sztywna. Bądź wesołą, optymistyczną dziewczyną. W ten sposób i
Ty się poczujesz lepiej, i chłopaki. Uwierz mi. Oni w hotelach,
tam gdzie nie dosięgają ich kamery są sobą. Wygłupiają się.
Myślę, że z chęcią poznają jakąś fajną dziewczynę. A Niall,
to już w ogóle. Pokocha Cię na wstępie. Za to, że przyniosłaś
jedzenie, haha. Powodzenia! xoxo"
Uśmiechnęłam
się sama do siebie. Fakt. Poznałam Lou nie całą godzinę temu, a
mam wrażenie jakby ona była moją matką. Wiem, to dziwne. Cała
jestem dziwna.
Włączyłam
mp3 i usiadłam ponownie na ziemi.
Minęło
parę sekund, a już byłyśmy na dole. W kuchni.
Oby
dwie weszłyśmy do pomieszczenia, w którym były poukładane równo
stoliki, a przy nich krzesła. Można, to nazwać jadalnią. Razem z
Anną usiadłyśmy przy pierwszym, lepszym stoliku. Ann podała nam
menu. W sumie nie wiem po co nam było potrzebne, przecież miałyśmy
tylko podawać jedzenie... I to nie całemu hotelowi, tylko One
Direction. Spojrzałam na Jessicę pytająco. Zauważyłam, że ona
też nie wiedziała o co chodzi. Długo nie musiałyśmy czekać na
wyjaśnienia. Na szczęście, bo widziałam, że Jess nie może już
usiedzieć z podniecenia.
-
Dobra laseczki. Zaraz Wam wszystko wyjaśnię. - westchnęłyśmy
równo słysząc słowa, które wypowiedziała Anna. - Wiem, że
miałyście zanieść jedzenie do pokojów chłopaków, ale ..
-
Ale co? Ale, że nie? God. Mamo! Nie rób mi tego.. - Jessica zaczęła
rozpaczliwie błagać rodzicielkę.
-
Jess, keep calm. Daj Ann dokończyć. - przerwałam jej klepiąc ją
równocześnie w czoło. Uwielbiam ją za to. Nikt nigdy nie mógł
nic dokończyć opowiadać, bo ta już histeryzowała. W tych
momentach strzelała takie miny, że nie pozostało mi nic innego
prócz śmiania się. Jednak poprzeczka wisiała wysoko. Chodziło o
spotkanie z One Direction, z samymi "Bogami Seksu" jak to
ona zawsze mówiła, więc nie mogłam się wtedy z niej nabijać.
-
Dziękuję, Klaudia. No więc, w pierwszy dzień będziecie roznosić
jedzenie na salę. Będziecie ubrane w te same, białe fartuchy co
teraz. - kontynuowała wskazując na nasze ubrania.
Fakt
faktem nie były one akurat trendy, ale jak na fartuchy kelnerek były
nawet wygodne, i nie wyglądały jak na różnych filmach. Czarne,
przykrótkie z białym fartuszkiem przy pasie, który odkrywał
prawie całe pośladki. Szczerze? To ucieszyłam się, gdy je
pierwszy raz zobaczyłam.
Nasze
fartuchy wyglądały całkiem inaczej. W sumie nie wiem czemu na nie
mówią fartuchy skoro to zwykła, biała koszulka i czarne rurki.
Natomiast na lewej piersi była wyszyta mała kieszonka. Zawsze
zastanawiałam się po co takie kieszonki. Przecież w spodniach też
są miejsca na telefony, długopisy czy cokolwiek innego.
-
Tutaj są wasze plakietki z imionami - dodała wyciągając z torby
czerwone prostokąty. - Przypnijcie je sobie do kieszeni na koszulce.
Tak żeby każdy mógł Was zawołać po imieniu. - dodała i wyszła
z pomieszczenia.
-
Yyyy, ale że co? Czyli nie musimy chodzić po pokojach? –
spytałam.
-
Kurde nooo .. to nie tak miało wyglądać! Ja chciałam tylko poznać
moich idoli! – Jessica usiadła ze smutkiem na ziemi, pod ścianą.
– Inne dziewczyny marzą, aby przelecieć się z chłopakami, aby
oni je pocałowali, żeby byli z nimi do końca dni, a ja? Ja chce
ich tylko zobaczyć! Poprosić o autograf! Czy to na serio tak dużo?
Wiedziałam, że to wygląda za dobrze, że to nie wyjdzie! –
dodała szlochając.
I
co ja mam jej powiedzieć? Przecież sama w to od początku nie
wierzyłam.. Szczerze? Dla mnie, to jest takie .. bezcelowe.. bo oni
są sławni, mają pełno kasy, wszystko co zapragną, to mają na
pstryknięcie palcem. No cóż. Muszę ją jakoś pocieszyć. Słowami
nie dam rady. Muszę COŚ zrobić. Coś co uświadomi jej, że nie
jest sama. W sumie, to jej zachowanie podchodzi trochę pod
„psycho-fankę”..
Naprawdę
nie wiedziałam jak ją pocieszyć. Kucnęłam obok niej i po prostu
ją przytuliłam.
- Nie martw się – powiedziałam. - To pewnie tylko dzisiaj.
- Ja ich nigdy nie poznam! - jęknęła. Widziałam jak wierzchem dłoni ociera łzę spływającą po jej policzku
- Poznasz. Obiecuję ci to.
- Nie martw się – powiedziałam. - To pewnie tylko dzisiaj.
- Ja ich nigdy nie poznam! - jęknęła. Widziałam jak wierzchem dłoni ociera łzę spływającą po jej policzku
- Poznasz. Obiecuję ci to.
- Niby co zrobisz?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na moje szczęście zawołała nas Ann. Poszłyśmy do niej.
- Nie obijać się. Dlaczego płaczesz? - zapytała widząc w jakim stanie jest jej córka.
- A takie tam! - odpowiedziałam za nią. - Nieważne.
- Mam nadzieję. Nie po to załatwiałam wam tę pracę byście teraz się wycofały. Klaudia zanieś to do stolika 3 – wskazała na 2 talerze z naleśnikami i filiżanki kawy. - A ty, Jess, idziesz do 1.Wzięłam moje zamówienie i poszłam do odpowiedniego stolika. Postawiłam wszystko i powiedziałam:
- Smacznego.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Na moje szczęście zawołała nas Ann. Poszłyśmy do niej.
- Nie obijać się. Dlaczego płaczesz? - zapytała widząc w jakim stanie jest jej córka.
- A takie tam! - odpowiedziałam za nią. - Nieważne.
- Mam nadzieję. Nie po to załatwiałam wam tę pracę byście teraz się wycofały. Klaudia zanieś to do stolika 3 – wskazała na 2 talerze z naleśnikami i filiżanki kawy. - A ty, Jess, idziesz do 1.Wzięłam moje zamówienie i poszłam do odpowiedniego stolika. Postawiłam wszystko i powiedziałam:
- Smacznego.
Po
czym razem z moją przyjaciółka wróciłam do kuchni. Praca nie
była trudna. Musiałyśmy tylko zanosić jedzenie, zbierać
naczynia, być miłe i życzyć smacznego. O tej porze nie było
wielkiego ruchu. Gorzej było gdy nadeszła pora obiadu. W pewnej
chwili Jessica, która zanosiła zupę dla jakiegoś mężczyzny
wróciła i zaczęła piszczeć.
- Aaaa, Klaudia! Nie wierzę! No nie wierzę!
- Jess uspokój się. Co się stało? - zapytałam łapiąc ją za ramion
- One Direction! Oni tam są! Aaaaaaa! Zayn na mnie spojrzał! Aaaaaa!- Jessica, keep calm! Ogarnij się!
- Aaaa, Klaudia! Nie wierzę! No nie wierzę!
- Jess uspokój się. Co się stało? - zapytałam łapiąc ją za ramion
- One Direction! Oni tam są! Aaaaaaa! Zayn na mnie spojrzał! Aaaaaa!- Jessica, keep calm! Ogarnij się!
Ann
wskazała mi talerz. Wzięłam go i wyszłam na salę, na której
znajdowały się stoliki. Mój wzrok machinalnie skierował się na
stolik, gdzie siedziała 5 chłopaków. Jeden z nich zerknął na
mnie. Ten w lokach. Harry czy jak mu tam było. Staram się zachować
profesjonalizm. Postawiłam talerz przed kobietą i życzyłam jej
smacznego, po czym z gracją i pewnością siebie wróciłam do
kuchni.
- Aaaaa! Harry na ciebie patrzył! - moja przyjaciółka od razu do mnie dopadła.
- Sooo?
- Sooo... Aaaa! Nie wierzę!
- Jess, kochanie, ogarnij się.
- Nie mogę – przyznała.
- Dziewczyny zanieście to do stolika 5 – Ann wskazała na kilka talerzy, 5 szklanek i sztućce.
- Oni siedzą przy 5! - ucieszyła się Jessica.
- Może powinnam sama to zanieść? - mruknęłam.
- Nie! Ja ci pomogę!
- I tego właśnie się boję.
- Aaaaa! Harry na ciebie patrzył! - moja przyjaciółka od razu do mnie dopadła.
- Sooo?
- Sooo... Aaaa! Nie wierzę!
- Jess, kochanie, ogarnij się.
- Nie mogę – przyznała.
- Dziewczyny zanieście to do stolika 5 – Ann wskazała na kilka talerzy, 5 szklanek i sztućce.
- Oni siedzą przy 5! - ucieszyła się Jessica.
- Może powinnam sama to zanieść? - mruknęłam.
- Nie! Ja ci pomogę!
- I tego właśnie się boję.
Wzięłyśmy wszystko i
poszłyśmy do stolika chłopaków. Cały czas obserwowałam moją
przyjaciółkę. Była bardzo podniecona. Ja traktowałam ich jak
zwykłych klientów.
- Harry, właśnie takie auto mam zamiar sobie kupić – powiedział Zayn podając telefon koledze. - Co sadzisz?
- Świetne. Ja waham się między BMW, a Porsche.
- Harry, właśnie takie auto mam zamiar sobie kupić – powiedział Zayn podając telefon koledze. - Co sadzisz?
- Świetne. Ja waham się między BMW, a Porsche.
Gdy Mulat zabierał swój
telefon potrącił szklankę stawianą przez Jessicę. Cały sok
wylał się na chłopaka.
- O Boże! Przepraszam! Ja nie chciałam! Naprawdę przepraszam – tłumaczyła się Jess.
- Kurwa! Nie, nic nie szkodzi. To ja potrąciłem szklankę.
- Naprawdę przepraszam!
- Co za personel... - mruknął pod nosem Niall.
- To było niechcący – warknęłam do niego.
- Jeszcze bezczelnie się odzywa.
- Ja naprawdę przepraszam – znów zaczęła moja przyjaciółka.
- O Boże! Przepraszam! Ja nie chciałam! Naprawdę przepraszam – tłumaczyła się Jess.
- Kurwa! Nie, nic nie szkodzi. To ja potrąciłem szklankę.
- Naprawdę przepraszam!
- Co za personel... - mruknął pod nosem Niall.
- To było niechcący – warknęłam do niego.
- Jeszcze bezczelnie się odzywa.
- Ja naprawdę przepraszam – znów zaczęła moja przyjaciółka.
Zauważyłam, że miała łzy
w oczach.
- Naprawdę nic się nie stało. To był wypadek spowodowany przeze mnie. Nie przejmuj się.... - Zayn spojrzał na tabliczkę z jej imieniem - … Jessica. Chłopaki ja idę się przebrać i zaraz wracam – zwrócił się do kolegów, po czym wstał i skierował się do wyjścia.
- Naprawdę nic się nie stało. To był wypadek spowodowany przeze mnie. Nie przejmuj się.... - Zayn spojrzał na tabliczkę z jej imieniem - … Jessica. Chłopaki ja idę się przebrać i zaraz wracam – zwrócił się do kolegów, po czym wstał i skierował się do wyjścia.
My wróciłyśmy do kuchni. Po
przestąpieniu progu Jess rozpłakała się.
- Ej, Jess, przecież ten... No... Zayn się nie pogniewał – próbowałam ją pocieszyć.
- Ale on mnie znienawidzi! Już nie mam u niego szans.
- Jess weź się w garść! Dzięki temu cię zauważył.
- Może...
- Więc wyluzuj.
- Ej, Jess, przecież ten... No... Zayn się nie pogniewał – próbowałam ją pocieszyć.
- Ale on mnie znienawidzi! Już nie mam u niego szans.
- Jess weź się w garść! Dzięki temu cię zauważył.
- Może...
- Więc wyluzuj.
Mieliśmy chwilę przerwy więc
same postanowiłyśmy coś zjeść. Dzięki temu, że Ann była
kucharką mogłyśmy wybrać sobie coś z menu. Postawiłyśmy na
spaghetti. Szybko je przygotowano i równie szybko zniknęło w
naszych ustach.
- U
tych z 5 trzeba zabrać talerze – powiedziała Lily, dziewczyna,
która również pracowała tu jako kelnerka.
Razem z moją przyjaciółką
spojrzałyśmy na siebie.
- Wyluzuj
– powiedziałam. - Mamy szansę pokazać, że nie jesteśmy
zwykłymi kelnerkami. I najważniejsze. Możesz pokazać, że nie
jesteś taką niezdarą.
- Ech,
jasne.
- Tylko
się nie stresuj.
- Mhmm.
Postaram się.
Wyszłyśmy z kuchni i
skierowałyśmy się do ich stolika.
- Znowu
ona – mruknął Niall – Zayn uważaj by naczynia nie wylądowały
na tobie.
- Niall
przestań – powiedziała reszta chórem.
- Myślisz,
że jak jesteś bogatą gwiazdką to wszystko ci wolno i możesz
traktować nas jak śmiecie? - warknęłam – Mylisz się
blondynku.
Zerknęłam na Jessicę. Zayn
właśnie trzymał rękę na jej tyłku. Widząc to miałam ochotę
uderzyć go w twarz. W pewnej chwili wydawało mi się jakby wsuwał
jej coś do kieszeni, ale to pewno tylko moje złudzenia.
- Poprosimy
jeszcze 5 razy deser lodowy – usłyszałyśmy tego... kurde....
chłopaka w koszuli w kratę.
- Jasne
– mruknęłam. Nadal byłam zła na blondyna.
Odeszłyśmy. W kuchni
złożyłyśmy zamówienie i włożyłyśmy naczynia do zmywarki.
Potem przytuliłam przyjaciółkę, która była strzępkiem nerwów.
- Nie
takiego Zayna pokochałam. Nie takiego zboczonego.
Wsunęłam jej rękę do
tylnej kieszeni spodni. Była tam jakaś karteczka. Wiem, że to nie
moja własność, ale rozłożyłam ją i odczytałam na głos:
„Przepraszam za Nialla.
To moja wina. To ja potrąciłem szklankę. Nie przejmuj się. Już
suchy schodzę na dół. Widziałem jak bardzo przejęłaś się tym
wszystkim, ale nie masz czym. Chciałbym wynagrodzić Ci jakoś ten
stres. Spotkajmy się o 10 p.m w parku niedaleko hotelu.
Zayn”
Moja przyjaciółka
zaniemówiła.
- Jess
– pomachałam jej ręką przed oczami – Jessica! Jessica!
- Yyy...
Co? - zapytała jakbym wyrwała ją z transu.
- Zayn
Malik zaprosił cię na randkę!
- Yyy,
co? Nie, to jakaś pom.... przerwała upadając na ziemię.
- Jess!
Jess -zaczęłam klepać ją po policzku.
Wreszcie się ocknęła.
- Co
się stało?
- Zemdlałaś.
- Ale
czemu? - zapytała siadając na krzesło.
- Zayn
Malik się z tobą umówił.
Znów zaczęła piszczeć,
więc wiedziałam, że wróciła stara, dobra Jessica.
- Dziewczyny,
lody – usłyszałyśmy głos Ann.
- Sama
je zaniosę – mruknęłam.
- Nie!
Ja chcę! Liam potrzebuje widelca!
- Ale
dobrze się czujesz?
- Tak!
Wzięłyśmy lody i poszłyśmy
do chłopaków.
- Przepraszam
– powiedział Liam. - Czy mógłby prosić....
- Widelec?
Oczywiście – Jess posłała mu uśmiech.
- Dziękuję.
Widziałam jak jej wzrok
spotkał się z wzrokiem Zayna. Widziałam jak oblewa ją lekki rumieniec.
Wróciłyśmy do kuchni.
- Pójdziesz
do tego parku? - zapytałam.
- Szczerze?
Nie wiem. No bo kurcze. To jest Zayn Malik! Mój Bóg Seksu! Mój
idol!
- Oj
nie przesadzaj.
- Nie
przesadzam. Niby co ja mu powiem? Jeszcze ten incydent z sokiem.
- Jessica,
ja ciebie nie ogarniam. Najpierw rozpaczasz, że go nie poznasz, a
teraz gdy umówił się z tobą ty się wahasz.
- No
ja wiem....
- No
to nie ma o czym gadać tylko szykuj się na 10 p.m.
- Dziękuję
ci.
- Mi?
za co? - zapytałam zdziwiona.
- Za
wszystko.
- Nie
ma za co.
Przytuliłyśmy się. Reszta
dnia minęła nam w spokoju. Nie spotkałyśmy więcej chłopaków. O
8 p.m. byłyśmy wolne więc jak najszybciej wróciłyśmy do domu.
Ann pracowała do 10 p.m więc w domu byłyśmy same. Zamówiłyśmy
pizze. W tym czasie wzięłyśmy prysznice i ubrałyśmy się w coś
luźniejszego.
Jedząc pizzę oglądałyśmy
TV. W pewnej chwili powiedziałam:
- Ale
mnie ten blondyn dzisiaj zdenerwował.
- Nie
wiedziałam, że on taki jest.
- Ugh.
Jest u mnie na spalonej pozycji.
- Już
nigdy nie porównam Cię do niego.
- Mam
nadzieję.
- Mmm...
Klaudia?
- Tak?
- spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Pomogłabyś
mi przygotować się do tego spotkania?
- Jasne!
- Chodźmy
do góry.
Wzięłyśmy niedokończoną
pizzę i poszłyśmy do naszego pokoju. Od razu skierowałyśmy się
do jej garderoby. Po chwili namysłu westchnęła:
- Ja
nie mam się w co ubrać!
- Mam
pomysł. Jeżeli chcesz to mogę pożyczyć ci moją białą, asymetryczną spódniczkę i
do tego może.... hmm... Ta bluzka – sięgnęłam po kremową bluzkę z
wieszaka.
- Och
dziękuję! A buty?
- Myślę,
że vansy będą odpowiednie – sięgnęłam po białe obuwie.
- Kocham
cię!
- Tak,
tak. Ja ciebie też.
Szybko się przebrała, a
potem zrobiłam jej makijaż. W końcu zaczęłam pleść jej kłosa.
W pewnej chwili odezwałam się:
- Jessy...
- Tak?
- Ten
w lokach to Harry, tak?
- Mhm.
- Opowiedz
mi coś o nim.
- Więc....
Harry ma 18 lat i pochodzi z Holmes Chapel. Podobno jest wielkim
maminsynkiem. Lubi myśleć o sobie, że jest romantyczny. I taki
jest. Podobno kiedyś na jakimś mostku ustawił świeczki i
zaprosił swoją dziewczynę, ale ona nie przyszła.
- Ugh.
Bolesne. Mów dalej.
- Kiedyś
umawiał się z 32 latką.
- O
fuuu!
- Spokojnie.
Wydaje mi się, że to dlatego, bo bardzo tęsknił za mamą. Jeśli
wiesz o co mi chodzi. Jego słabością są koty.
- Dzięki.
- Klaudia...?
- Tak?
- Zakochałaś
się, prawda?
- No
coś ty! Ja nie bujam w obłokach jak ty.
- Jasne,
jasne. Wmawiaj sobie. Ja i tak wiem swoje.
- No
ale naprawdę!
- Tak,
jasne. To ja ciągle marzę o księciu z bajki, z którym będę
żyła długo i szczęśliwie – powiedziała Jessica z ironią.
- Oj,
dobra. Ale to i tak nic nie znaczy. Chciałam się tylko dowiedzieć.
- Mhmm.
Nie martw się. Harry jest wolny.
- Ej!
Co mnie to obchodzi?
- Jasne,
jasne. Nic.
- Ech,
wkurzasz mnie.
- Też
cię kocham.
- Gotowe.
- Dziękuję.
Spojrzałam na zegarek. 9:25
p.m.
- Boję
się trochę o ciebie. Może powinnam cię odprowadzić? -
zaproponowałam.
- Spokojnie.
Nic mi się nie stanie.
- Będę
trzymać kciuki.
- Dziękuję.
Jessica założyła jeszcze
kilka złotych bransoletek na ręce oraz popsikała się swoimi ulubionymi
perfumami playboy, których używała odkąd pamiętam.
- Jestem
taka zestresowana.
- Nie
ma czym. Będzie dobrze.
- Mam
nadzieję. Chyba już wyjdę. Nie chcę się spóźnić. Najwyżej
poczekam. Powiesz mojej mamie, że wyszłam?
- Oczywiście.
Zeszłyśmy na dół. Po
drodze Jess spakowała do torebki telefon, portfel, błyszczyk oraz
małe lusterko.
- Klaudia,
boję się – przyznała stojąc przed drzwiami wyjściowymi.
- Jessica,
przestań! Nie masz czego się bać. Jeżeli coś będzie nie tak to
po prostu wróć do domu. Ale ja wiem, że będzie świetnie.
Przytuliłyśmy się po czym
zostałam w domu sama.
O kurwa świetnie <3 to mnie Nialler wkurwił, uhhh! Cham jebany xD Świetne! A najlepsze to w restauracji! Czekam na następny!! Hohoho
OdpowiedzUsuńAwwwwwwww! Genialne. *.* Długość - idealna, treść - idealna. ;3
OdpowiedzUsuńZajebiste <3 Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńzajebisty ! +wkręccie mnie tam z Niallem xd/Marika - mucha
OdpowiedzUsuńjej *.* . super . czekam na następny rozdział ♥♥
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się. Oklepane, tandetne i takie jak większość opowiadań.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że poświęciłaś/poświęciłeś czas, i przeczytałaś/przeczytałeś :)
UsuńSpoko, to były 3 zmarnowane minuty mojego życia.
UsuńPrzykro mi :) Zrobiłaś to dobrowolnie. Nikt Ci nie kazał :P
UsuńZrobiłaś? Skąd pewność, że jestem dziewczyną?
UsuńJezu, jak od Ciebie na odległość "jedzie" nienawiścią i złością -.-
UsuńNie podoba Ci się, nie wchodzisz i nie czytasz.
Albo wchodź - nabijasz nam licznik wejść. A, i przy okazji komentarzy.
I mam gdzieś czy jesteś chłopakiem czy dziewczynę (wyczuwam opcję 1). Jesteś typowym "słowianinem". Niczym nie potrafi się pochwalić tylko komentować pracę innych. Ok, masz prawo, ale nie oceniaj, że tandetne po dwóch częściach.
Idź leczyć swe kompleksy gdzie indziej. I pochwal się swoim dziełem.
A tak btw. to miałbyś (człowieku) choć krztę odwagi i podpisał się. A, nie. Zapomniałam. W internecie można pisać wszystko, bo jest się anonimowym ^^
Żenada -.-
Dziewczyno radzę zastanowić się dwa razy zanim cokolwiek napiszesz. Czytałem z ciekawości, i oceniam. Na tym polegają komentarze jakbyś oczywiście nie wiedziała. Niestety nie spodobało mi się, a że krytyka aż tak Cię boli to już nie moja wina.
UsuńPoza tym wpadłem tu przypadkiem i nawet gdybym się podpisał to i tak mnie nie znasz ;) Dziwne, że innym anonimowym gościom na Twoim blogu nie zwracasz na to uwagi. Pozdrawiam.
Dobra. Może koleżanka przesadziła, ale po co dalej prowadzisz tą rozmowę? :) Podziękowałam, i już. Nie musisz dalej pisać, że to są zmarnowane 3 minuty życia, bo to było chamskie x.x' Okej. Wbiłeś. Przeczytałeś. Skomentowałeś. Koniec :)
UsuńBo lubię takie niewyżyte nastolatki ;)
UsuńPoza tym Twoja tzw. koleżanka naskoczyła na mnie, dlatego musiałem jej wyjaśnić to i owo.
No czemu robisz z Niall'a taką mende ? To nasz kochany Niall :D.
OdpowiedzUsuńA rozdział rucham .
kiedy nowy rozdziaaał? ;3
OdpowiedzUsuńPostaramy się jak najszybciej :)
Usuńopowiadanie jest ciekawe, ale może postarałybyście się nie nadużywać angielskich słów, a w szczególności "keep calm" ? w pewnym momencie zaczęło mnie to irytować. czekam na nowy rozdział i liczę na poprawę ;> xx
OdpowiedzUsuńOkej, postaramy się ;) Dziękujemy.
UsuńGod... to jest genialne brak słów boskie piszcie dalej nie mogę się doczekać :*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :D
OdpowiedzUsuń